wtorek, 17 lutego 2015

RUCH, WSPÓŁPRACA





 
 
Doświadczenia z robieniem wizualizacji do muzyki wraz z kolegami z kolektywu malarze, z jednej strony polegają na tworzeniu obrazu, więc niby chodzi o to samo co przy malowaniu, z drugiej jednak - wszystko jest inaczej, i to połączenie właśnie jest ciekawe. Różnica wynika oczywiście z ruchu, który jest trochę jak taniec, pozwala na przełożenie uczestniczenia w muzyce na obraz w sposób bardzo bezpośredni. Dla mnie inspiracja muzyką podczas malowania jest ważna, i jest to również zajęcie ruchowe, więc podobieństwo jest wyraźne. Wymaga jednak jakiejś, choćby niewielkiej dramaturgii - elementu czasowego, którego w ogóle nie ma w statycznym obrazie. Element, którego początkowo nie ma, później zaczyna dominować, by wreszcie nałożyć się z innymi, zniknąć, powrócić. Tworząc taki ruchomy obraz człowiek często spodziewa się, że przerodzi się w coś w rodzaju filmu, szczególnie jeśli pojawiają się postacie. W takim wypadku pojawia się jakaś anegdota, relacja, element właściwie nieobecny w moich obrazach. Niekłamaną zaletą tego działania jest bezpośrednia komunikacja z osobami, które na koncert przyszły, rzecz zupełnie nieporównywalna z sytuacją malarza. Działanie spontaniczne, ale wymagające nie znanych raczej malarzom umiejętności współpracy: po pierwsze nawiązanie do muzyki musi być wyraźniejsze, nie tylko w czasie i rytmie, ale i w formie. Udało mi się uczestniczyć w próbach z muzykami, a to dla mnie wspaniała okazja spróbować uczestniczyć w zupełnie nowym rodzaju współdziałania i rozmowy. W ramach galerii Praca odbywały się koncerty muzyki improwizowanej z wizualizacjami, gdzie istotny był obustronny wpływ - do elementu tańca dodany jest element sprawczości - jest to pełne uczestniczenie. O ile ustępowanie muzykom wydaje się oczywiste, człowiek przyzwyczajony do malowania początkowo jest apodyktyczny w strefie wizualnej. Nauka współpracy w zespole wizualizacyjnym polega na tym, by czasem ustąpić, wycofać się, zaakceptować czyjś pomysł a to nie jest proste. Z drugiej strony właśnie ta współpraca jest tym, czego szukam. Przepycham się, by moje elementy były widoczne, ale mam nadzieję, że zostaną złamane przez ingerencję innych osób. We własnym obrazie sam sobie staram się zaprzeczać, by osiągnąć syntezę przeciwieństw. Tutaj to jest ścieranie się różnych osobowości i sposobów działania. We własnym obrazie uzyskuję efekt za pomocą wielu kolejnych gestów tworzących kolejne warstwy obrazu. Tu działamy na sześć (lub nawet czasem osiem) rąk nakładając na siebie elementy. Ostatecznie moja postać dobrze może funkcjonować w kontekście moich form jak na obrazku poniżej, ale właściwe środowisko, czyli istotne dla mnie w malarstwie efekty wtopienia się i kontrastowania osiąga tutaj dzięki ingerencji innych osób.

 
Filmy powyżej pochodzą z koncertu w Badowie w zeszłym tygodniu, gdzie Maniucha Bikont i Ksawery Wójciński wykonywali piosenki z polesia, a nasz zespół tym razem składał się z Mikołaja Chylaka, Tomka Melisy i ze mnie (możliwości jest więcej).  Podobną nieco rzecz robiliśmy w galerii Praca już wcześniej, wtedy pod hasłem święto, łączącym intuicje dotyczące przeżywania sztuki ludowej. Tam, przy współudziale grafików z Zespołu Wespołu powstała publikacja (http://galeriapraca.pl/publikacje/akcja-4-swieto/), która daje nieco pojęcia o tym, czym było to miejsce: dialogiem, wydarzeniem międzyludzkim, rodzajem święta. W podobnym święcie wymagającym niełatwej nauki współpracy mogę uczestniczyć właśnie podczas robienia wizualizacji.