środa, 30 października 2013

OBRAZY Z LASU


Obrazy to nie jest coś, co bym mógł szczegółowo planować, bardziej przypominają na przykład grzyby, coś co się zbiera, co się spotyka, co jest takie, ponieważ takie właśnie jest, bo wyrasta z tego, z czego wyrasta. Mogą przypominać też krajobraz, bo podobnie jak on nie przekazują żadnej tezy którą dałoby się opowiedzieć, nie są sztandarem żadnej wojny, ani też nie są dla ozdoby, natomiast jeśli się uda – raczej otwierają jakąś przestrzeń. Są z lasu, chociaż przecież są z człowieka, też w tym sensie, że powstają tylko w jakimś nieucywilizowanym obszarze. Moje obrazy są też z lasu dlatego, że po prostu nawiązują do moich doświadczeń, do tego co często oglądam.

Malowanie nie jest dla mnie kopiowaniem natury, nie chodzi więc o żadną atrapę. Nie wydaje mi się też bym mógł próbować być jakimś  rywalem natury i tworzyć sztuczną rzeczywistość. Chciałbym by malowanie było raczej zapisem uczestniczenia, związku ze światem, przejawem mojej własnej natury, która okazuje się bardziej wyraźna wtedy, gdy zrezygnuję choćby trochę z niektórych stref bezpieczeństwa, w których wszyscy ugrzęźliśmy. Przestrzeń, środowisko jest dla człowieka wyzwaniem, czasem zagrożeniem, ale to właśnie ono w swoich najróżniejszych przejawach pozwala żyć. Nie da się przecież bez efektów ubocznych wszystkiego aplikować w formie pastylek. W szczególności nie da się życia aplikować w ten sposób.  
Od 9 listopada do końca miesiąca będzie na szpitalnej 6 wystawa moich malunków. Chciałbym, żeby wystawa nie była po prostu przedmiotami przyczepionymi do ściany, jak jakieś poroża i inne szczątki martwych, dawniej wspaniałych istot, które kiedyś tak pięknie mogły galopować. Proszę więc też ewentualnego widza, by raczej spróbował czy da się tu zgubić i znaleźć, niż denerwował się tym, czy da radę ubić jakąś sztukę za pomocą trików znawcy. Bardzo zapraszam, mam nadzieję że będą okazje, żeby spokojnie pooglądać i porozmawiać.

poniedziałek, 23 września 2013

W NADMIARZE






                                         

Długa droga przez cały dzień i wracanie do domu - eksperyment wielokrotnie przeprowadzony na sobie i innych. Mało jest rzeczy przyjemniejszych niż wrażenie wypełnienia dnia po brzegi widokami i historiami. Czasem ci którzy wracają mają ogromną potrzebę opowiadania o swoich przygodach - widzę to co roku, na wielu grupach ludzi. Malowanie po powrocie do domu jest jak opowiadanie - gorączkowo usiłuje wyrazić wszystko na raz, zmieścić wszystko. Trudne łączenie elementów ułatwiają niedomówienia czy mniejsza dosłowność, bo w podtekście jest nadzieja na syntezę, na to, że wszystkie elementy łączy jakiś tajemniczy związek. I że łączy je dramaturgia przypominającą tę, jaka jest w każdym długim marszu, gdzie to co widzisz zabarwiane jest emocjami związanymi z kolejnymi etapami drogi, połączone przez to, że widziane przez tę samą osobę, od wyjścia do powrotu. Poniżej obrazek namalowany w domu na zdjęciu powyżej, czyli w gajówce w Machnaczu, po wycieczce na badanie bobrowisk w okolicy Lebiedzina, kiedy to jeszcze te okolice nie były mi w ogóle znane. Teraz mam wrażenie że podobna zasada rządzi więkrzością moich obrazów - to by jakoś tłumaczyło ich kompulsywność i wrażenie nadmiaru. Tłumaczyłoby też chęć osiągnięcia harmonijnej, kontemplacyjnej całości z nadmiaru elementów.





piątek, 2 sierpnia 2013

CZŁOWIEK I NAZWA




Przypomnienie z jakiegoś wyjazdu: człowiek i nazwa miejscowości. Miejsce, gdzie spotyka się człowieka, nazwa jakaś, mogą mieć znaczenie. Często jestem ciekaw człowieka z innych stron - nazwa niby ogranicza, jest jakąś kategorią a nie samym spotkaniem, stwarza więc niebezpieczeństwo uprzedmiotowienia. Z drugiej jednak konkretyzuje, mówi o tym gdzie i jak się spotykamy, budzi ciekawość, pozwala skupić uwagę. Spotykam jednak człowieka, nie nazwę. Sama nazwa nic nie mówi, w kontekście przeżycia jakim jest spotkanie staje się jakimś enigmatycznym rebusem. Sama twarz - prosty układ form oczu, nosa i  ust jest ogromnie silnym bodźcem powodującym zawsze choćby minimalny wstrząs. Mózg człowieka jak wiadomo reaguje na twarze niezwykle nawet uproszczone, bo schemat bodźca kluczowego jest prosty. W swojej prostocie schemat ten przypomina maskę, jednak właśnie gra prostych bodźców otwiera możliwość spotkania.  Powyższy rysunek raczej intuicyjnie nawiązuje do dialektyki tych elementów.

RAZEM


Dawny rysunek - na pamiątkę wspólnego jeżdżenia autobusem. (historia romantyczna).

środa, 24 lipca 2013

NA ZEWNĄTRZ I WEWNĄTRZ



na zewnątrz


 wewnątrz




A tutaj próba uzewnętrznienia tego co w środku, - chodzi nie tak bardzo o wnętrze w sensie anatomicznym, co o malarstwo prosto z bebechów.

poniedziałek, 18 lutego 2013

KRAJOBRAZ I EMOCJE





Oglądanie krajobrazu z jednego statycznego punktu jest mocno przereklamowane. Nie to, żeby było złe, ale znacznie prostszym i bardziej naturalnym sposobem uczestniczenia w krajobrazie jest przecież ruch - doświadczenie bardziej angażujące.







Jazda na biegówkach po górach i znajdowanie własnej drogi to doświadczenia odległe od bycia chłodnym obserwatorem. Na górze i poniżej próba przełożenia takich doświadczeń na nieruchomy obraz - realizm tkwi w podobnych emocjach.



czwartek, 31 stycznia 2013

POZYCJA SŁOŃCA


.



Próba zagubienia i odnalezienia się w świecie - ważna jest pozycja słońca. Wspaniale przejrzysty język naukowy nie zawsze w tym pomaga. Nie jest żadnym rozwiązaniem rozmawiać jedynie językiem naukowym – to projekt utopijny. Język naukowy może opisać rzeczy piękne i wspaniałe, może sprawiać wrażenie opisu rzeczywistości. Nie wyraża jednak tego, co najistotniejsze, i ku czemu odruchowo uciekamy od świata opisywanych naukowo mechanizmów. Słońce nie było bogiem tak po prostu z powodu braku innego, lepszego astronomicznego wyjaśnienia To brak astronomicznego wyjaśnienia stwarzał szansę przejścia do spraw naprawdę istotnych. Jeśli za sprawą wyjaśnień naukowych jesteśmy przekonani, że nie ma w słońcu nic cudownego – staje się dla nas znacznie chłodniejsze. Jako takie nie przestaje jednak oddziaływać w sferze mitologicznej – robi to teraz po kryjomu, i nie wiedzieć jak, zaczynamy postrzegać zimno jako boską cechę. Tutaj szare kolory nie oznaczają bynajmniej wewnętrznego wychłodzenia, tylko po prostu taką pogodę.




\