poniedziałek, 29 listopada 2010
DLACZEGO MUSZĘ SIĘ WYTARZAĆ
Jest jesień, pada śnieg. Bardzo się cieszę, że się zmieniają pory roku. Żadna nie przychodzi tak szybko jak zima, która od razu wszystko zmienia. Na obrazku różnie może wyglądać kontrast między postacią i otoczeniem. Te obrazy dotyczą uczestniczenia w świecie, wytarzania się, roztopienia. Uczestniczenie, bycie częścią wydaje mi się podstawową potrzebą - nazwijmy - duchową. Usłyszałem kilka razy, że dla sztuki ważny jest dystans, lub nawet, że samo dystansowanie się jest szczególną, najważniejszą jej cechą. Tylko jak to zrobić? Podnoszenie się samemu za włosy należy do tych sztuczek barona Munhausena, których nie do końca potrafię. Nie wiem też gdzie miałby znaleźć się ten, kto się zdystansuje. Jak to zrobić? Nie mogę wyobrazić sobie innego sposobu dystansowania się, uwolnienia od świata, niż przez maksymalne wytarzanie się. Chciałbym tak zanurzyć się w emocjach, w działaniu, bym mógł uzyskać dystans właśnie dzięki temu. Chciałbym do tego stopnia uczestniczyć w świecie, by się aż od niego w jakimś sensie uwolnić. Nie wiem czy to się da zrobić.
.
poniedziałek, 15 listopada 2010
GRZĄDKI
wtorek, 2 listopada 2010
niedziela, 24 października 2010
KRAJOBRAZ I SZCZEGÓŁY
czwartek, 15 kwietnia 2010
70 EVVEL AZ UTOLSO HABURU UTAN
2
Czasem są takie momenty, że na chwilę przestaje się wydawać, że wszystko jest normalnie. Można potem szybko udawać, że nic się nie stało, lub że u nas tak zawsze, jak wtedy gdy na środku tramwaju leżał ogromny sum zawinięty przez pana wędkarza w kurtkę i kłapał monstrualną mordą, a wszyscy mieli minę, jakby nigdy nic. Może na przykład się okazać że mieszkasz w kraju którym rządzą dwaj bliźniacy, a zaraz potem, że jeden spada wraz z samolotem pełnym wszystkich głównych urzędników państwowych, prezesem banku, i tak dalej, dokładnie z okazji rocznicy zbrodni wojennej, (polegającej na zabiciu wszystkich głównych osób) o której ujawnienie się tyle starano. Może się nawet okazać, że od 11 listopada do 17 września minęło tyle samo dni, co od 4 czerwca do katastrofy tego samolotu, może się z dnia na dzień okazać, że Rosjanie nas kochają, a my ich, że do naszego kraju, o którym zawsze wszyscy zapominają, nagle przyjadą wszyscy oficjele z całego świata, a następnego dnia, że wcale nie, bo wybuchł wulkan. I mogłoby się wydawać, że historia i polityka zostają za jednym zamachem przywołane i unieważnione, i że nasze rytuały - sarmacka pompa funebris połączona z powstańczą żałobą jest zatem na raz zupełnie na miejscu, i nie na miejscu: wraz z całą tradycją przegranej-wygranej i zgody-niezgody lewitujemy w jakiejś nowej przestrzeni, na wszystko pada jakieś nowe światło. I I że jest tak, jakby Stwórca Wszechświata zaczął komunikować się z nami językiem popkultury, by dotrzeć do nas z czymś zupełnie dla nas podstawowym. I jak w opowiadaniu Brunona Szulca o komecie ta apokalipsa po chwili się wszystkim nudzi, wracają emocje, które po pół roku wciela w życie pewien człowiek strzelając do jakiegoś polityka. Niezależnie od tego, że nie wiadomo, czy chciał strzelić do konkretnego, czy do dowolnego, bo nie dano mu zorganizować konferencji prasowej, łatwo zapomnieć, że nie jest ciągle pewne, co chciał przekazać Stwórca Wszechświata, a to wydaje się znacznie ważniejsze niż to, co mówi telewizor.
Czemu tu wypisuję takie rzeczy? Bo z malowaniem jest do pewnego stopnia podobnie. Chodzi o sytuację, w której to, co wiąże mnie w tym właśnie miejscu i czasie, potraktowane wystarczająco poważnie aż do momentu, gdy wszystko to wygląda już nieco dziwnie, nagle pozwala lewitować w jakiejś nowej przestrzeni - nie wiem, czy dlatego, że jestem świrem, czy faktycznie chodzi o coś niesłychanie ważnego.
Czasem są takie momenty, że na chwilę przestaje się wydawać, że wszystko jest normalnie. Można potem szybko udawać, że nic się nie stało, lub że u nas tak zawsze, jak wtedy gdy na środku tramwaju leżał ogromny sum zawinięty przez pana wędkarza w kurtkę i kłapał monstrualną mordą, a wszyscy mieli minę, jakby nigdy nic. Może na przykład się okazać że mieszkasz w kraju którym rządzą dwaj bliźniacy, a zaraz potem, że jeden spada wraz z samolotem pełnym wszystkich głównych urzędników państwowych, prezesem banku, i tak dalej, dokładnie z okazji rocznicy zbrodni wojennej, (polegającej na zabiciu wszystkich głównych osób) o której ujawnienie się tyle starano. Może się nawet okazać, że od 11 listopada do 17 września minęło tyle samo dni, co od 4 czerwca do katastrofy tego samolotu, może się z dnia na dzień okazać, że Rosjanie nas kochają, a my ich, że do naszego kraju, o którym zawsze wszyscy zapominają, nagle przyjadą wszyscy oficjele z całego świata, a następnego dnia, że wcale nie, bo wybuchł wulkan. I mogłoby się wydawać, że historia i polityka zostają za jednym zamachem przywołane i unieważnione, i że nasze rytuały - sarmacka pompa funebris połączona z powstańczą żałobą jest zatem na raz zupełnie na miejscu, i nie na miejscu: wraz z całą tradycją przegranej-wygranej i zgody-niezgody lewitujemy w jakiejś nowej przestrzeni, na wszystko pada jakieś nowe światło. I I że jest tak, jakby Stwórca Wszechświata zaczął komunikować się z nami językiem popkultury, by dotrzeć do nas z czymś zupełnie dla nas podstawowym. I jak w opowiadaniu Brunona Szulca o komecie ta apokalipsa po chwili się wszystkim nudzi, wracają emocje, które po pół roku wciela w życie pewien człowiek strzelając do jakiegoś polityka. Niezależnie od tego, że nie wiadomo, czy chciał strzelić do konkretnego, czy do dowolnego, bo nie dano mu zorganizować konferencji prasowej, łatwo zapomnieć, że nie jest ciągle pewne, co chciał przekazać Stwórca Wszechświata, a to wydaje się znacznie ważniejsze niż to, co mówi telewizor.
Czemu tu wypisuję takie rzeczy? Bo z malowaniem jest do pewnego stopnia podobnie. Chodzi o sytuację, w której to, co wiąże mnie w tym właśnie miejscu i czasie, potraktowane wystarczająco poważnie aż do momentu, gdy wszystko to wygląda już nieco dziwnie, nagle pozwala lewitować w jakiejś nowej przestrzeni - nie wiem, czy dlatego, że jestem świrem, czy faktycznie chodzi o coś niesłychanie ważnego.
wtorek, 6 kwietnia 2010
wtorek, 30 marca 2010
sobota, 23 stycznia 2010
poniedziałek, 18 stycznia 2010
ŚWIĘTO JORDANU
Śwęto Jordanu jest na przykład 19-tego, kolędnicy mogą chodzić do 2 lutego, Boże Narodzenie w ten sposób przedłuża się w naszej okolicy. Nie można tak łatwo zrezygnować z choinki, nawet jeśli spotyka się tak przeraźliwe formy choinkopodobne na mieście. Tajemnica Wcielenia i Objawienia jest chyba kluczowa dla malarstwa, przynajmniej mojego, i to jest pewnie coś głębszego, niż można zrozumieć. Ten komiks to jest taka próba odwrócenia roli tego, co nadaje sens, i czemu sens jest nadawany tak, jak jest w ikonie. W ikonie spojrzenie jest z drugiej strony. Nie rozumiemy przecież sami znaczenia własnych słów. Tym bardziej spada wartość pytania o to, co autor chciał powiedzieć. Wody jordanu weselą się, spotykając się ze swoim podstawowym Sensem. Komiks czyta się jak komiksy na ikonach, czyli tak:
środa, 13 stycznia 2010
ZIMA
Subskrybuj:
Posty (Atom)