piątek, 16 stycznia 2015

ŚLEDZENIE I ZOSTAWIANIE ŚLADÓW



Po świeżym śniegu tropienie zwierząt jest bardzo przyjemne, ślady opowiadają całą historię o zwierzęciu, rekonstruujesz jego ruch, wyobrażasz sobie jak dzik pędził, jak ostrożnie wszedł na lód, jak wpadł w poślizg, bardzo zabawnie wywijał nogami, aż jadąc chwilę brzuchem po lodzie wreszcie dożeglował do kolejnej wyspy:


Mój wzrok i ja towarzyszymy mu, przywołuję go, chociaż biegł kilka godzin wcześniej, znam go choć trochę, chociaż nie chciał mi nic opowiedzieć. Pies biegnie ze mną, on też coś wie o dziku, nie z formy śladu a z zapachu, trudno powiedzieć, czym jest teraz dzik w jego głowie, może mniej jest opowieścią? no i on też wpada w poślizg:

                               

Ale tu są i inne ślady ślizgania się, którym stale towarzyszy linia, która ciągnie się, zakręca, rysuje. Stała, abstrakcyjna, ale konkretna opowieść o własnym ruchu, śledzenie własnego ruchu, czy też może tropiony jest już ruch rysującego patyka - podwajająca się opowieść, choć zupełnie bez słów - pozwala wytropić istoty ludzkie. Inne inteligentne stwory nie musiałyby chyba wcale tak robić, tropię tu jedną z bardziej szczególnych i dziwnych cech naszego gatunku.


 





Zostawiane ślady w różnym stopniu i w różny sposób opowiadają: to rysunek procesu rysowania, to rysunek procesu biegania i ślizgania się, to rysunek obiektów, jakie się chce narysować. Nie różnią się od siebie zasadniczo, mają wspólną cechę: biegnącą linię, zapis ruchu ręki, zapis ruchu nogi, zapis ruchu całego ciała. Opowieść, często bez słów, która towarzyszy nam ciągle, opowieść, która jest naszym życiem, raz jakby wyprzedzała, raz jakby goniła. 




  





Badanie tej opowieści to rzecz niezwykle ciekawa. Czy można ją zatrzymać? co się wtedy dzieje? Czy jest się wtedy jak zwierzę, albo jakiś Budda? Ta aktywność jest dziecinnie prosta i instynktowna, więc rysując nie jesteśmy daleko od tego zwierzęcia, którym jesteśmy. Podobne rysunki obecne są też na przykład w tradycji Zen, właśnie jako abstrakcyjne znaki, których ani nie trzeba zrozumieć, ani sobie opowiedzieć, które nie stawiają poprzeczki dla znawcy sztuki, po prostu są, jakie są. Mogą być trudne z perspektywy nadmiaru słów, jakie często się mówi. Ta historia sama w sobie nie jest więc więzieniem.

Kiedy ta abstrakcyjna opowieść rozkwita? Kiedy zaskakuje mnie samego? Kiedy tropienie innych ludzi jest tak wciągające? W tym wypadku przestrzeń namawiała nas wyraźnie do tego by ją ciągnąć, by tropić, by się spotykać, by na chwilę zatrzymać.