W zeszłym roku byliśmy przez tydzień nad morzem, bo wiadomo że dla dzieci jest to wspaniałe - grzebią w piasku, brodzą w wodzi pod warunkiem że są niezbędne płycizny, znajdują patyki, z lękiem i fascynacją znajdują meduzy i glony. Wiadomo też, że dla Dominiki to wspaniałe. Od lat nie byłem nad morzem, bo kiedy byłem mały - bałem się fal, a kiedy bylem większy dodatkowo nudziło mnie plażowanie. Potem jakieś krótkie wizyty przy okazji. Teraz rodzina mnie przymusiła, wbrew wyraźnym protestom, i okazało się że morze jest zupełnie fascynujące. Wspólne życie rozszerza jednak horyzonty. Starałem się rysować, by te nowe wrażenia jakoś zachować. Nad morzem wyraźniej wybijają się postacie na tle mieniących się płaszczyzn morza i plaży. Wobec morza ich ruch, ich miejsce ma w sobie coś przygodnego, dowolnego, ale i ostatecznego zarazem. Robią się ważniejsze, ale i to co z tyłu, wydaje się tym bardziej je pochłaniać. Miejsce na plaży, z ręcznikiem i rzeczami jest miejscem, gdzie siedzisz i obserwujesz jakąś błękitną nieskończoność. Podział na cielesne i metafizyczne powinien być zupełnie nieistotny. Kiedy pływasz to co groźne i przerażające delikatnie i ciepło cię kołysze. To co było przerażające i nudne stwarza ci nową szansę. Jednolita płaszczyzna morza rozkłada się na tysiące kolorowych błysków, woda odsłania tysiące tańczących wodorostów i meduz, patyczków, bursztynów, maleńkich skorupiaków, muszelek, kamyków. Wyrzucone na plażę obiekty: korzenie, gałęzie, kamyki, szkiełka, butelki i buty, bliskie surrealistycznym formom, wszystkie są otoczone przez piasek tak, że każdy ma swoje, specjalnie dla niego stworzone miejsce. Z trudem przyswajałem tę trudną wspaniałość - obiecankę pogodzenia wszystkiego, tego, od rozdzielenia czego się zaczęło w jakimś geologicznym, biblijnym i rozwojowym sensie. Szybko osiągałem przedawkowanie, i chciałem jeździć rowerami po żuławach. Po powrocie namalowałem tylko jeden morski obraz - tryb rodzinny pozwolił na razie na niejasny przedsmak tego, co umożliwił. Trudno tez zajmować się morzem: jest zbyt totalne. Dlatego tutaj poniżej rysunki
czwartek, 2 sierpnia 2012
NAD MORZEM, Z RODZINĄ
W zeszłym roku byliśmy przez tydzień nad morzem, bo wiadomo że dla dzieci jest to wspaniałe - grzebią w piasku, brodzą w wodzi pod warunkiem że są niezbędne płycizny, znajdują patyki, z lękiem i fascynacją znajdują meduzy i glony. Wiadomo też, że dla Dominiki to wspaniałe. Od lat nie byłem nad morzem, bo kiedy byłem mały - bałem się fal, a kiedy bylem większy dodatkowo nudziło mnie plażowanie. Potem jakieś krótkie wizyty przy okazji. Teraz rodzina mnie przymusiła, wbrew wyraźnym protestom, i okazało się że morze jest zupełnie fascynujące. Wspólne życie rozszerza jednak horyzonty. Starałem się rysować, by te nowe wrażenia jakoś zachować. Nad morzem wyraźniej wybijają się postacie na tle mieniących się płaszczyzn morza i plaży. Wobec morza ich ruch, ich miejsce ma w sobie coś przygodnego, dowolnego, ale i ostatecznego zarazem. Robią się ważniejsze, ale i to co z tyłu, wydaje się tym bardziej je pochłaniać. Miejsce na plaży, z ręcznikiem i rzeczami jest miejscem, gdzie siedzisz i obserwujesz jakąś błękitną nieskończoność. Podział na cielesne i metafizyczne powinien być zupełnie nieistotny. Kiedy pływasz to co groźne i przerażające delikatnie i ciepło cię kołysze. To co było przerażające i nudne stwarza ci nową szansę. Jednolita płaszczyzna morza rozkłada się na tysiące kolorowych błysków, woda odsłania tysiące tańczących wodorostów i meduz, patyczków, bursztynów, maleńkich skorupiaków, muszelek, kamyków. Wyrzucone na plażę obiekty: korzenie, gałęzie, kamyki, szkiełka, butelki i buty, bliskie surrealistycznym formom, wszystkie są otoczone przez piasek tak, że każdy ma swoje, specjalnie dla niego stworzone miejsce. Z trudem przyswajałem tę trudną wspaniałość - obiecankę pogodzenia wszystkiego, tego, od rozdzielenia czego się zaczęło w jakimś geologicznym, biblijnym i rozwojowym sensie. Szybko osiągałem przedawkowanie, i chciałem jeździć rowerami po żuławach. Po powrocie namalowałem tylko jeden morski obraz - tryb rodzinny pozwolił na razie na niejasny przedsmak tego, co umożliwił. Trudno tez zajmować się morzem: jest zbyt totalne. Dlatego tutaj poniżej rysunki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
no-właś-nie!
OdpowiedzUsuń