poniedziałek, 2 lipca 2012

DERKACZE I NOC ŚWIĘTOJAŃSKA

.




Najwięcej słońca, najdłuższe dni, najkrótsze noce, ale właśnie ta pora roku kojarzy mi się szczególnie z chodzeniem po nocy: przez osiem lat od maja do lipca na podmokłych łąkach w puszczy kampinoskiej badałem derkacze. Teraz siedzieliśmy przy ognisku z okazji imienin Jasia i moich urodzin. Nocą temperatura jest świetna, długo jest jasno, słońce zachodzi godzinami, co jest bardzo przyjemne i daje poczucie bezpieczeństwa, ale powoli wszystko się zmienia. Pierwsza rzecz to pojawianie się mgły i znikanie krajobrazu w ciemności, druga to pojawianie się szczegółów w świetle latarki: na przykład trzcin czy krzaków przed nosem. Inaczej człowiek się orientuje, układając całą przestrzeń z tych krótkodystansowych widoków.




Druga rzecz to pojawianie się innych odgłosów, innych zwierząt: słonka, bekas, żuraw, derkacz, sarna, tupanie biegających łosi. Nie wiem czy to się wszystko da namalować. Tutaj poniżej gasnący zachód słońca, ciemniejący krajobraz, i rośliny w chłodnym świetle latarki, wciąż jeszcze małymi źrenicami odbieranym jako słabe. Lubię ten efekt dwóch różnych świateł.






.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz