Próbując malować jak tam jest, muszę czasem malować jak to jest chodzić po lesie, szczególnie bez specjalnej drogi, i jak to jest się zgubić, ale cały czas czuć się w domu.
Pejzaże malowane w domu stają się bardziej uproszczone, choć czasem mają mnóstwo elementów. Są też bardziej rozpłaszczone. Skupiają się na kilku głównych problemach. Po pierwsze: na stosunku między człowiekiem i krajobrazem.
piątek, 17 lipca 2009
malowanie wielkiego krajobrazu na małej kartce: trochę zapisywanie wrażenia, nie chodzi tu o iluzję, tylko o kluczowe elementy, i też dlatego, że wobec przestrzeni płaskość i skala kartki ma większe znaczenie? Malowanie z natury jest bardziej walką z chęcią oddania wszystkich elementów i aspektów. Odruchowo mam tendencję, by najpierw dużo chodzić i patrzeć, a malować dopiero później. Wtedy to jest bardziej walka z wewnętrznymi schematami. Nie zwalczam ich jednak zbyt aktywnie, bo mam nadzieję, że powoli przenika tam to, co widziałem, a jednocześnie, że może pozbywam się elementów przypadkowych.
w zeszłym roku ktoś ukradł mój rower przypięty pod komisariatem policji, i chyba musieli być to złomiarze, bo na tym rowerze jeździłem przez pół życia i nigdy o niego nie dbałem, natomiast przywiązałem się do niego. Trudno powiedzieć czemu, ale cieszy mnie, że to właśnie złomiarze. Parę razy namalowałem złomiarzy, lub ich wózki. To są zazwyczaj wózki dziecięce, a to podkreśla motyw odrodzenia czegoś zapomnianego, czy poprzez zapomnienie. Sami złomiarze też nie cieszą się specjalnym prestiżem społecznym. Wszystko to powoduje, że są postaciami jakby z przypowieści ewangelicznej. Powinno być coś w rodzaju ikony złomiarza.