Długa droga przez cały dzień i wracanie do domu - eksperyment wielokrotnie przeprowadzony na sobie i innych. Mało jest rzeczy przyjemniejszych niż wrażenie wypełnienia dnia po brzegi widokami i historiami. Czasem ci którzy wracają mają ogromną potrzebę opowiadania o swoich przygodach - widzę to co roku, na wielu grupach ludzi. Malowanie po powrocie do domu jest jak opowiadanie - gorączkowo usiłuje wyrazić wszystko na raz, zmieścić wszystko. Trudne łączenie elementów ułatwiają niedomówienia czy mniejsza dosłowność, bo w podtekście jest nadzieja na syntezę, na to, że wszystkie elementy łączy jakiś tajemniczy związek. I że łączy je dramaturgia przypominającą tę, jaka jest w każdym długim marszu, gdzie to co widzisz zabarwiane jest emocjami związanymi z kolejnymi etapami drogi, połączone przez to, że widziane przez tę samą osobę, od wyjścia do powrotu. Poniżej obrazek namalowany w domu na zdjęciu powyżej, czyli w gajówce w Machnaczu, po wycieczce na badanie bobrowisk w okolicy Lebiedzina, kiedy to jeszcze te okolice nie były mi w ogóle znane. Teraz mam wrażenie że podobna zasada rządzi więkrzością moich obrazów - to by jakoś tłumaczyło ich kompulsywność i wrażenie nadmiaru. Tłumaczyłoby też chęć osiągnięcia harmonijnej, kontemplacyjnej całości z nadmiaru elementów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz