Wycinanki robię od bardzo dawna, bo ten sposób działania pozwala na inny, spokojniejszy, bardziej projektowy tryb pracy, w którym można wiele rzeczy wypróbować i sprawdzić. Jest jeszcze ta zaleta, że wycinanka ma na Mazowszu i w okolicach ogromną tradycję która osiągnęła formy wspaniałe i perfekcyjne. Zostały przywołane, a potem nieco ośmieszone przez peerelowską cepeliadę, a teraz przywoływane przez współczesną modę. W obu wypadkach zostały potraktowane może trochę zbyt protekcjonalnie i powierzchownie. Wycinając laurki dla znajomych, lub książeczki dla moich dzieci próbuję wchłaniać formy i obrazy tak, by stały się mi bliskie, lub by dowiedzieć się, czy są mi bliskie. Motywy które tam odnajduję mają w sobie coś urzekającego. Wycinanie ich nie jest prostym ćwiczeniem, bo choć mam wrażenie, że faktycznie są mi bliskie, co chwilę zauważam, że jednak nie potrafię dotrzymać kroku kobietom, które wycinały je na wsiach nożycami do strzyżenia owiec. Wycinanka jest prawie zupełnie sfeminizowaną dziedziną sztuki. Rozwijała się bardzo szybko i osiągała różne bardzo formy, ale jednocześnie przechowała w sobie niesłychanie stare elementy. Takim elementem jest podobno właśnie leluja.
Tak mniej więcej wygląda postać, powtarzająca się w mazowieckich wycinankach pod nazwą leluja lub lalka. Pod tą samą nazwą kryją się również wizerunki drzewa, na którym, lub pod którym, oprócz żeńskich postaci pojawiają się pary ptaków - często kogutów, lub czegoś podobnego do cietrzewi.
Jaki jest związek kobiety, ptaków i drzewa? Drzewo jest pierwotnie Drzewem Życia, i taką rolę w pewnym sensie zachowało, co potwierdza wydaje mi się pojawianie się wizerunku krzyża w drzewie na niektórych kurpiowskich lelujach. Ale tam też w drzewie pojawia się czasem postać kobieca. Otóż podobno Leluja to przedchrześcijańskie zapomniane żeńskie bóstwo, którego wizerunki w tych okolicach wykonuje się do dziś, choć już nie jest przecież bóstwem. Pary ptaków pełnią jak rozumiem rolę podkreślenia obecnej w tych wycinankach symetrii. Symetria w najprostszy, instynktowny sposób kojarzy się ze spokojem, doskonałością, pełnią, pięknem. Ptaki - koguty spotykają się w harmonii, choć przecież mogłyby się ze sobą bić. Na kurpiach wycinanki takich symetrycznych ptaków nazywa się jednak całuskami.
Wmontowanie symboliki związanej z Lelują w symbolikę chrześcijańską w ikonografii ludowej ilustruje dobrze kolęda o Lipeczce. Pojawia się tu oprócz słowa leluja zielone drzewo, i centralna postać kobieca:
Stoi nam tu lipeczka, lipeczka zielona,
Leluja, leluja, leluja, Boże Narodzenie.
A pod tą lipeczką wodeczka zdrojowa
Leluja, leluja, leluja, Boże Narodzenie
W tej ci to wodeczce Maryja się myła
Leluja, leluja, leluja, Boże Narodzenie
Jak ci się umyła Syna porodziła
Leluja, leluja, leluja, Boże Narodzenie
A porodziwszy go w pieluszki powiła
Leluja, leluja, leluja, Boże Narodzenie
A powinąwszy go w jasełka włożyła
Leluja, leluja, leluja, Boże Narodzenie
Lulaj lulaj Synu mój, ja będę śniadała
Leluja, leluja, leluja, Boże Narodzenie
Rybeczki Synu mój, to wszystko morzowe
Leluja, leluja, leluja, Boże Narodzenie
Już godzina minęła jakem się narodził
Leluja, leluja, leluja, Boże Narodzenie
Jest tu ziemia i niebo jam to wszystko stworzył
Leluja, leluja, leluja, Boże Narodzenie
Nastrój jest w tej kolędzie dość szczególny: jest pełna jakiejś dziwnej radości - cudowności, skupia się na postaci Matki Boskiej w taki sposób, w jaki nie robią tego "poważniejsze", "teologiczne" kolędy. Nie jest ukryta za macierzyństwem, jest bardziej ludzka, dziewczęca i bliższa. Ciekawe jest to, że zawdzięczamy to dawnemu, być może przedrolniczemu kultowi żeńskiego bóstwa. Kiedy wraz z Wcieleniem całkowicie transcendentny Bóg okazał się również immanentny, sztuka chrześcijańska wykorzystała wiele motywów z innych religii, pozwalających to ukazać na przykład z Egiptu lub poprzez Persję z Dalekiego Wschodu. Matka Boska budzi zatem skojarzenia zbliżone do znanej z wielu religii wielkiej matki, o czym się często mówi, są wokół tego różne kontrowersje. Czy Matka Boska jako wielka matka musi marginalizować Chrystusa? Albo, czy, z drugiej strony, musi być zredukowana do roli matki? Ciekawe jak to wygląda w tym konkretnym przypadku. W kolędzie o Lipeczce dzięki temu, że postacie pojawiają się po kolei całą uwagę skupiamy na każdej z nich. Wprowadzeniem jest natomiast "postać" symbolicznego drzewa - zielonej lipeczki. Skupienie na postaci Matki boskiej jest tu bardzo wyraźne, macierzyństwo nie wydaje się być redukujące, a jednocześnie takiej osobistej wypowiedzi Dzieciątka nie ma w żadnej znanej mi kolędzie. Paradoks wcielenia wcale nie jest zamazany: jest podkreślony właśnie jako paradoks - ta kolęda nie jest więc mniej teologiczna od innych. Fuzja elementów jest więc całkowicie spójna. Ciekawe czy i do jakiego stopnia żywotność motywów związanych z lelują ma wpływ na kult maryjny w Polsce. Jeszcze ciekawsze - czy te motywy mogłyby przypomnieć takie często zapomniane elementy w teologii jak żeński aspekt Boga Ojca, postać Mądrości Bożej, żeńską symbolikę Ducha Świętego i żeński charakter Kościoła. Na pewno wycinanki mazowieckie są bardzo ważnym przykładem żeńskocentrycznej sztuki kobiet, o którym wciąż mało się mówi, choć dużo się mówi o sztuce kobiet. Jeszcze jeden przykład tego, że jeśli coś jest wiejskie, babskie, i jeszcze nie daj Boże tradycyjne, to już nie może zostać potraktowane poważnie. Tymczasem badania nad strukturą społeczności przedrolniczych, czyli zbieracko - łowieckich wskazują, że nie było tam tragicznego konfliktu między życiem domowym i społecznym. W małych grupach to wspólne obozowisko było forum publicznym, gdzie kobiety przebywały stosunkowo częściej. Większe statystycznie zdolności językowe, interpersonalne i większa podzielność uwagi są u kobiet prawdopodobnie związane z kluczową rolą jaką pełniły w tych społecznościach o rozproszonej władzy. W końcu w strukturach przedrolniczych ludzie żyli jakieś dwa miliony lat, a nie tysiąc, czy siedem tysięcy - trzeba koniecznie przemyśleć pojęcie "tradycyjnego" modelu tego czy owego, i ogólniej ostrożniej traktować tradycję.
Moje malarskie próby uwewnętrznienia motywu leluji poniżej. Ciekawiła mnie sprawa podniesionych rąk, fartucha, symetrii, kogutów i ich przekonania, by się nie kłóciły. Ostatecznie na samym dole z tym wiąże się napis "nie ma wojny". Dziecko w brzuchu malowałem w czasie, Dominika była w ciąży, a Jaś był w brzuchu, a teraz już właśnie skończył dwa lata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz