niedziela, 22 marca 2015

FRUSTRATION INTO INSPIRATION


Nie jest mi obce narzekanie. Nie jestem pewien, czy wszystko idzie w dobrą stronę, czy nie jest czasem tak, że ci, co mają tu władzę, używają jej po pierwsze do swoich celów, a ci co mają pieniądze, dbają przede wszystkim o siebie. Chyba tak często jest, i zaskakująco trudno nie uczestniczyć samemu w tym ogólnym samolóbstwie. Religia jaka tu panuje coraz bardziej niepodzielnie, to coś w historii raczej bez precedensu - szczególne jest to, że im bardziej jesteś samolubny tym lepiej dla ciebie, ale dzięki zaskakującej cudownej transformacji dokonanej przez niewidzialną rękę rynku, tym lepiej również dla innych. Efekt wydaje się być widzialny w postaci nowych pięknych inwestycji w rodzaju pendolino. A może ten efekt jest tak piękny częściowo dzięki temu, że ci do których nie dojeżdża już nawet zwykły pociąg, za sprawą czapki niewidki założonej być może przez tą samą rękę przestają być widzialni. A może po prostu do nich już nie pojedziemy? Istotne robi się znów pytanie: co jest rzeczywiste? Bo w sprawozdaniach dotyczących województwa podlaskiego widać wyraźnie, że "zbudowano lub zmodernizowano" kilkaset kilometrów "dróg lub linii kolejowych" za tyle milionów z unii, i nie ma ani słowa o tym, że transport kolejowy na głównej linii jak również autobusowy na mniejszych drogach po prostu przestał działać. Czy po raz kolejny opowieść, jaką potrafimy opowiedzieć o rzeczywistości, nie przysłania nam zbyt wielu jej elementów? Wiemy przecież świetnie, że jest coraz lepiej, a niektóre rzeczy po prostu są nieopłacalne. Jeśli jednak ratusz chce wydać w Warszawie dwa miliony złotych na wybieg dla psów w miejscu gdzie trzeba wyciąć stare drzewa, gdzie spacerują ludzie z psami, to jest to oczywiście bardziej opłacalne niż nie budowanie go, bo, jak twierdzą władcy, istotny jest rozwój. Po prostu pociąg do Sidry się nie opłaca, drzewo się nie opłaca, a wybieg się opłaca. Protest setek mieszkańców nie ma znaczenia, podobnie jak projekty z funduszu partycypacyjnego nie są nawet w planach do realizacji, bo one rozwojem już nie są, ponieważ przecież każdy, łącznie z władzą, ma po pierwsze dbać o swój interes, a to wszystkim ostatecznie wyjdzie na pewno na dobre. Być może historia którą sobie opowiadamy o tym, że nastała wolność i prawda, a wszystko co mówimy i widzimy jest po prostu prawdziwe, bo wolno nam to powiedzieć, nie jest tak bardzo prawdziwa jak byśmy chcieli. Z tym, co opowiadamy o świecie często jest jakiś problem. Podczas zaćmienia słońca okazało się, że jest bardzo łatwo dać się przekonać że, jak podsumowała moja córka, świeci ono wtedy znacznie mocniej niż normalnie. No i trzeba sobie kupić specjalistyczny sprzęt lub nie wychodzić z domu. Jeśli dzieci mają, podobnie jak Tola z rządowego podręcznika dla pierwszaków, tablet, to mogą obserwować zaćmienie na jutubie, nie ma problemu, znacznie większy byłby natomiast gdyby trzeba było się od tego tabletu oderwać, bo rzeczywistość nie dość że jest chyba mniej rzeczywista, to jest bardzo groźna. Ale jeśli nie mają tabletu, to muszą go sobie jak najszybciej kupić, bo standard życia został już określony, no i nie można być gorszym. W rozdziale o świętach Bożego Narodzenia są omówione przede wszystkim pieniądze i ich nominały, więc wiadomo że jeśli nie dostałeś na święta tabletu, to dlatego że rodzice nie mają pieniędzy. A nie mieć pieniędzy i sukcesu to najgorsza wina, niech więc nas przykryje czapka niewidka. No i faktycznie tak będzie, bo tych co odnieśli sukces nieszczęsny człowieku już nie spotkasz tak łatwo, oni chodzą zupełnie innymi drogami, w zupełnie innych miejscach, lecząc tam często kompleksy poprzednich generacji. Wszyscy jednak tak samo patrzymy do komputera, i tam atakuje nas Rosja, tylko my już nie za bardzo wiemy w jakim sensie to może być rzeczywiste.


Czy wściekłość, frustracja i strach jest dobrą pożywką dla twórczości?  Bardzo ciekawy jest komentarz Mikołaja Chylaka do wystawy Cieśniewskiego "wybijanie nieśmiertelników". Te obrazy tak jakby faktycznie opierają się na konflikcie i walce, walce elementów, walce autora. Poniżej nasze wizualizacje do Line of fire:



Tutaj niepokój i protest są pretekstem, ale dla mnie kiedy mazałem farbą czy puszczałem kosarze, to raczej pretekst by działać, by szukać dobrego świata, całości, jaką nasze działania tworzyły razem z muzyką. Owszem, próby przemiany frustracji w inspirację nie są mi obce, ale to, co z nich wychodzi to raczej konstruowanie spójnych światów, to nałożenie na siebie przeciwieństw, a nie ustawienie ich przeciw sobie, to dążenie do organicznej całości gdzie wszystko pracuje jak jeden organizm, to poszukiwanie metafizycznej intuicji, że przeciwieństwa okażą się pozorne, bo rzeczywisty problem leży gdzie indziej, albo zostaną ostatecznie pojednane wobec syntezy, która nie jest jakąś ich hybrydą, ale która powoduje, że przestają być istotne, tracą dramaturgię. Nie maluję teatralnych scen, nie maluję tego napięcia, choć wiem, że można świetnie to robić, nie maluję też tego, co wydaje mi się złe, z całej siły skupiam się na tym procesie dialektycznej syntezy, przejścia ku czemuś, co dobre, zagadkowe i związane z przemianą, którą obraz przez nałożenie elementów zapowiada. Poniżej wiosenny obraz z okazji przesilenia, związany z wiarą w możliwość pogodzenia człowieka i świata, wnętrza i zewnętrza, jednego i drugiego człowieka, czynu jednostki i istnienia wspólnoty. Czy taki obraz to rzeczywistość wirtualna? Mam nadzieję że nie, bo nie jest on złudzeniem. Mam nadzieję, że jeśli wyraża tęsknotę, to nie zwalnia mnie z próby realizowania jej i w innych aspektach życia.