czwartek, 30 października 2014

LEŻĘ






Ktoś pokazał mi, że ktoś inny napisał w swej uczonej pracy, analizując m. in. moje działania w galerii praca, że miały one charakter apolliński. Wspaniale że coś napisał, ale żeby apolliński - to nigdy bym nie pomyślał. Apolliński czyli nie dionizyjski, a więc "przejawiający się w harmonii, optymizmie, wzrokocentryczności, konceptualności, opanowaniu wewnętrznym", a nie "w niepohamowaniu, ukierunkowaniu na przeżywanie, transgresji i pesymizmie". Na wszelki wypadek sprawdziłem w wikipedii, czego tam jeszcze nie ma.. Wikipedia donosi, że nurt dionizyjski charakteryzuje jeszcze upojeniem, wolą, podmiotowością, mitem tragicznym, symbolicznym postrzeganiem świata. Masz ci los, trudno wybierać. Z punktu widzenia organizacji przeprowadzki, kwestii podłączenia zlewu, a nawet z punktu widzenia malarstwa problem takiego przyporządkowania nie ma chyba znaczenia. Jednak wydaje się mieć w sobie coś ciekawego. 
Cała ta harmonia układa się przecież z punktu, jaki osiąga człowiek leżący w rowie przy drodze. W galerii, czy muzeum artysta konceptualnie porusza w tym czasie jakiś problem, szarpie chyba jakieś tragiczne sprawy, w jakiś raczej bezemocjonalny sposób, całkiem nie symbolicznie, a społecznie, bo sztuka symbolizując samą siebie zgłasza się po kolejne dotacje ze względu na swą rolę społeczną, w ramach kolejnego projektu. Poszukiwacze harmonii natomiast wydają się być bliżej upojenia, w którym wszystko okazuje się mieć symboliczne znaczenie, czyli przemawiające do człowieka, jak sum w barze piwnym wyglądający zza pazuchy jakiegoś ichtiologa w książce Andruchowycza. Pesymizm w tej sytuacji bliższy jest realizmu, a rola społeczna przypomina tę, jaką odgrywał Dziad Kaczorowski w piosence Jacka Kleyffa, tyle że nie ma co liczyć na wspomnianą tam gratyfikację. Pesymizm nie powinien być przesadnie tragiczny, bo przecież to wszystko jest koniecznym sposobem osiągnięcia harmonii. Tak czy owak, podział na dionizyjskie i apollińskie nie przedstawia się chyba tak prosto, wystarczy ponad dwa tysiące lat i kilometrów od starożytnej grecji i sprawy przedstawiają się nieco inaczej, choć chyba też ciekawie.

Powyżej w ramach materiału dowodowego obrazek charakteryzujący się największym opanowaniem, jaki ostatnio narysowałem. 











.


czwartek, 9 października 2014

BABIE LATO





Jakaś dziwna pora roku, trochę nie z tego klimatu, nie z tego roku, nie z tej okolicy, spokojna i już po wszystkim.



czwartek, 2 października 2014

MATURA




Powyżej matura 2014 - znalazłem rysunek, i przypomniałem sobie jakie to ekscytujące tam siedzieć. Fascynująca jest kompletna beznadzieja i pustka tego wieńczącego szkołę rytuału, do którego zmierzają jednak w jakiś sposób szkolne lekcje. Nie sposób udawać że to nie rytuał religii państwowej, rytuał przejścia ku dorosłości. Myśl o starzeniu się w jakiejś próżni trudno odgonić, wszyscy złapani w sidła powagi sytuacji, stroje galowe, na tablicy wypisane godziny, zegar cyka, stroje galowe, kreda leży. Uczniowie udzielają odpowiedzi na temat wystarczająco typowy, by mógł być na maturze i starają się trafić w klucz rozwiązań. Nauczyciele teoretycznie nie powinni robić nic, oddawać się kontemplacji dorosłości, która w tym wydaniu jest pułapką. Proces oderwania od życia (który jest przecież jakimś aspektem edukacji)  widać potrzebuje takiego dziwnego odświętnego zakończenia.  
Jak siedziałem na tej maturze to w szybie okna odbijała się cerkiew na woli za drzewami, za jakimiś ścianami: 




Czy moglibyśmy proszę poszukać jakichś sytuacji pełniejszego istnienia, jakichś lepszych rytuałów, wpuścić trochę czegoś ludzkiego błagam, może da się wyjrzeć przez okno, może uda się zobaczyć jakąś dziwną gębę bliższą niż te sukcesy i porażki, czy już się nie uda?