czwartek, 15 kwietnia 2010

70 EVVEL AZ UTOLSO HABURU UTAN

2




Czasem są takie momenty, że na chwilę przestaje się wydawać, że wszystko jest normalnie. Można potem szybko udawać, że nic się nie stało, lub że u nas tak zawsze, jak wtedy gdy na środku tramwaju leżał ogromny sum zawinięty przez pana wędkarza w kurtkę i kłapał monstrualną mordą, a wszyscy mieli minę, jakby nigdy nic. Może na przykład się okazać że mieszkasz w kraju którym rządzą dwaj bliźniacy, a zaraz potem, że jeden spada wraz z samolotem pełnym wszystkich głównych urzędników państwowych, prezesem banku, i tak dalej, dokładnie z okazji rocznicy zbrodni wojennej, (polegającej na zabiciu wszystkich głównych osób) o której ujawnienie się tyle starano. Może się nawet okazać, że od 11 listopada do 17 września minęło tyle samo dni, co od 4 czerwca do katastrofy tego samolotu, może się z dnia na dzień okazać, że Rosjanie nas kochają, a my ich, że do naszego kraju, o którym zawsze wszyscy zapominają, nagle przyjadą wszyscy oficjele z całego świata, a następnego dnia, że wcale nie, bo wybuchł wulkan. I mogłoby się wydawać, że historia i polityka zostają za jednym zamachem przywołane i unieważnione, i że nasze rytuały - sarmacka pompa funebris połączona z powstańczą żałobą jest zatem na raz zupełnie na miejscu, i nie na miejscu: wraz z całą tradycją przegranej-wygranej i zgody-niezgody lewitujemy w jakiejś nowej przestrzeni, na wszystko pada jakieś nowe światło. I I że jest tak, jakby Stwórca Wszechświata zaczął komunikować się z nami językiem popkultury, by dotrzeć do nas z czymś zupełnie dla nas podstawowym. I jak w opowiadaniu Brunona Szulca o komecie ta apokalipsa po chwili się wszystkim nudzi, wracają emocje, które po pół roku wciela w życie pewien człowiek strzelając do jakiegoś polityka. Niezależnie od tego, że nie wiadomo, czy chciał strzelić do konkretnego, czy do dowolnego, bo nie dano mu zorganizować konferencji prasowej, łatwo zapomnieć, że nie jest ciągle pewne, co chciał przekazać Stwórca Wszechświata, a to wydaje się znacznie ważniejsze niż to, co mówi telewizor.
Czemu tu wypisuję takie rzeczy? Bo z malowaniem jest do pewnego stopnia podobnie. Chodzi o sytuację, w której to, co wiąże mnie w tym właśnie miejscu i czasie, potraktowane wystarczająco poważnie
aż do momentu, gdy wszystko to wygląda już nieco dziwnie, nagle pozwala lewitować w jakiejś nowej przestrzeni - nie wiem, czy dlatego, że jestem świrem, czy faktycznie chodzi o coś niesłychanie ważnego.